Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Bartek z Tuchowa. Mam przejechane 49788.50 kilometrów w tym 293.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.52 km/h.

Klub: Grupetto Gorlice.
Więcej o mnie.

2015 baton rowerowy bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy barteko.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:3403.40 km (w terenie 10.00 km; 0.29%)
Czas w ruchu:115:02
Średnia prędkość:29.59 km/h
Maksymalna prędkość:80.10 km/h
Suma podjazdów:44705 m
Maks. tętno maksymalne:191 (97 %)
Maks. tętno średnie:172 (88 %)
Suma kalorii:45008 kcal
Liczba aktywności:38
Średnio na aktywność:89.56 km i 3h 01m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
61.60 km 0.00 km teren
01:39 h 37.33 km/h:
Maks. pr.:59.10 km/h
Temperatura:
HR max:191 ( 97%)
HR avg:161 ( 82%)
Pion ↑:280 m
Kalorie: 690 kcal
Rower:Trek 1.1

Andrychow part. 1..

Czwartek, 5 września 2013 · dodano: 06.09.2013 | Komentarze 3

Andrychow "etap 1".. 2 mc, czyli szalu z obsada nie bylo skoro takie miejsce zajalem. Cieszy tylko progres bo w tymi samymi gosciamy w tatym roku przegrywalem na 50km o 5min a teraz nie dosc ze przyjechalem w 1 grupce to jeszcze jakos zajalem 2 mc. Bylo 5 rund po ok. 12,3km. Od poczatku uformowala sie grupka ok 8-9 w czubie, na 2 kolku zostalo nas 6 i w takiej liczbie przyjechalismy na mete. Asfalty nie najlepsze no ale.. Na 2 kolku zabralem sie w maly odjazd (we 2). Puls dosc wysoki, byl w okolicach 190 co mi sie bardzo rzadko zdarza. Trzymali nas na 100-150m wiec nie bylo sensu sie meczyc. 3, 4, 5 kolko non stop ktos skacze, jako ze dosc mi nawet sie jechalo sporo czasu prowadzilem wiec wszystoko spawalem raczej sam. Na kolku byl jeden podjazd kilometr przed meta. Myslalem ze tam na oostatnim kolku sie rozerwie, ktos skutecznie zaatakuje, wiec wyjechalem na prowadzenie i czekalem co sie stanie. I cyk atak, ruszylem za gosciem, zrezygnowal. Przed meta byly 3 ostre zakrety wiec trzebabylo byc z przodu i tak zrobilem. Finisz niestety nie dokonca sie udal na 50m przed meta wyskoczyl koles i wygral. No nic, przed wyscigiem taki wynik bralbym w ciemno. Tempo rwane strasznie, momentami po prostym 50 a czasem ledwie 30..

Andrychow, przed startem © BartekO

Andrchow © BartekO

Andrychów 2013 © BartekO
[/url]
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Andrychów 2013 © BartekO
Kategoria Bez sakw, Zawody


Dane wyjazdu:
80.50 km 0.00 km teren
02:34 h 31.36 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg:150 ( 76%)
Pion ↑:920 m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 1.1

Nieudanie w Pleśnej..

Sobota, 31 sierpnia 2013 · dodano: 31.08.2013 | Komentarze 0

Bida z nedza.. Jechalem dosc czujnie z przodu, bez wiekszych problemow podjezdzalem pod Rychwald, nie bylem zmeczony, ale ostatnie imprezy daly o sobie znac, skorcze.. Czas wyciagnac wnioski, poki jeszcze mozna, na przyszly rok bo nie wiem czy jest sens w tym roku jeszcze gdzies jechac. Jestem zly na siebie i tyle.

DTS: czasowka + start wspolny.
Pierwsze okrazenia © BartekO
Kategoria Bez sakw, Zawody


Dane wyjazdu:
99.00 km 0.00 km teren
03:30 h 28.29 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg:153 ( 78%)
Pion ↑:1950 m
Kalorie: 2186 kcal
Rower:Trek 1.1

Lanckorona Tour..

Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 21.07.2013 | Komentarze 5

Co do trasy: momentami dramat, nigdy po takich dziurach nie jechalem, byly 3 petle, iby mialo byc 35km, bylo troszke mniej. Podjazdy ciezkie. Trasa selektywna, i dobrze.
Na trasie: taktycznie pojechałem calkiem okej, byly bledy, a może nie tyle bledy co sie nauczyłem nowych rzeczy, innej jazdy w grupie itp.
Dojechalem na start 4min przed startem, troche to nie tak jak mialo byc. Na styk, dobrze ze Sebastian zalatwil mi sprawy organizacyjne.
Sam start: trzymalem sie z przodu głównej grupy do 20-25km, na jednym z podjazdow zostalem. jchalismy w mniejszej grupce. Caly czas majac pierwsza grupe w zasiegu. Jechalismy w 4, w polowie 2 okr. zostalismy we 2. Jechalismy rowno po zmianach. Dozlismy grupke Sebastiana i jechalismy dosc dlygo razem. Praktycznie do konca. Na ostatnich 2 podjazdach jeden odskoczył, pozniej ja z Seba, i tak dojechalismy do mety.
Na mecie pytam o wynik, zeby sie dowiedizec, czy zostawac na dekoracje, bo mialm pociag. Okazalo sie ze wygralem kat. II. Zostalem, a na pociag zdazylem na styk, troszke błądząc po okolicach Kalwarii.
Skoro wygralem to musiala byc slaba obstawa.. Ale patrze na to inaczej, porownujac sie do innych, jest z forma okej.

Wynik:
6/27+4 DNF open.
1/10+1 DNF kategoria.

FOTO:
Podium kat 19-29 Lanckorona © BartekO

Lanckorona Meta © BartekO

Lanckorona Meta © BartekO

Lanckorona Meta © BartekO
Kategoria Bez sakw, Zawody


Dane wyjazdu:
156.00 km 0.00 km teren
05:28 h 28.54 km/h:
Maks. pr.:68.75 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg:152 ( 77%)
Pion ↑:2700 m
Kalorie: 3364 kcal
Rower:Trek 1.1

Petla Beskidzka 2013

Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 06.07.2013 | Komentarze 2

Pechowo trochę, ale od początku. Do Grybowa pociagiem w piatek zaraz po 'pracy'. Stamtąd z kolegą Yeti już samochodem. Przed Szczyrkiem zaczeło lać jak cholera, prognozy nie byly najlepsze.. Załapaliśmy nocleg z Rowerową Pielgrzymka do Czestochowy. Rano odjazd ze Szczyrku na start, czyli pod skocznie w Wisle. Pogoda o niebo lepsza, tyle ze na samych szczytach mgła. Odbieramy numerki, ja startuje o 9, dystans 150, Yeti jedzie krótsza, 90, start godzine pozniej.

Ustawiłem się na starcie, oczywiście ledwie zdążyłem, zaczalem na samym końcu. Start honorowy z podjazdem, trzymam sie w czubie. Na samym szczycie urywa mi się kilkuosobowa grupka którą mam caly czas w zasiegu wzroku. Jedzie mi sie calkiem dobrze. Później zjazdy, czyli jak dla mnie standard, odstaję. Na podjazdach gonię. Caly czas trzymalem sie w malej, drugiej grupce, aż z tej grupki zostało nas 3. Jechaliśmy po zmianach równo, aż do 50km gdzie zlapalem kapcia w tylnym kole. Kurde opona nowa, nic tylko pech! Nic, zmieniam detke, zajelo mi to dokladnie 15min, w cholere dlugo. Minelo mnie sporo grupek, z komentarzami: o.. co za pech! Odechcialo się jechac.. Kilka mocnych słów nie przywrocilo sprawnosci dętce.. Trudno, dobilem pompką ręczną, oczywiście nie tyle ile trzeba co czułem od razu, zresztąnie mialem takiej super pompki zeby nabic tyle ile trzeba. Jadę dalej sam, to też dobija, nikogo nie widać z przodu, aż do 72km, gdzie był bufet, Tam dopadlem grupkę, którą na podjeździe urwalem. Mijałem kolejnych, aż dojechałem do dwójki (jeden z JMP, i drugi Kr1s1983, który też miał kapcia, tyle ze na ok 7km.. Jechaliśmy we 3 dość długo, zaraz po drugim bufecie zjechaliśmy się w 9 osobowa grupkę. Jechaliśmy dość zgodnie do Szczyrku, gdzie na jednej z hopek, odwrocilem się i zrobila sie kilkumetrowa luka, czulem sie dobrze, wiec ruszylem sam. Po kilku km samotnej jazdy czuje ze cos jest nie tak.. Detka.. tyle ze teraz przednia. Szczescie w nieszczesciu, że powietrze schodzilo powolo. Jak sie okazalo, jakos na tym przejechalem okolo 25km. Długi podjazd dał mi w kość, mijałem pojedyńczych kolarzy. Na zjeździe do Wisly łyknąłem kolejnego, a nastepny był w zasiegu wzroku. Pocisnalem juz w samej Wisle, nie iwem w sumie czemu, myslac ze meta jest pod skocznia. No nic, inni jada dalej, to ja tez. Coś mi sie pokielbasilo. Nawrot i kolejny podjazd. Tam znów mijam, jadac mocnym tempem, ale rownym. Podjazd ciagnie sie i ciagnie, ale w koncu dojezdzam na mete, prawie na rachewce.. Ujechałem się konkretnie. Sporo km samemu, po sporych gorach. Zakladalem nieco lepszy czas.. Nie ma co gdybać, może kiedyś zaskoczy wszystko tak jak ma zaskoczyć.

Kończe z czasem ogolnym 5:40h. Miejsce 48/114 + 9 DNF, w kat. H jestem 6/9.. Troche szkoda tej detki, patrzac pozniej na wyniki te 15 min zrobilo by dla mnie duza roznice.. Szkoda..

Kolega Yeti niestety z poczatku na podjeździe urwał łańcuch i bylo po zawodach..


Kategoria Zawody, Bez sakw


Dane wyjazdu:
615.00 km 0.00 km teren
20:01 h 30.72 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Pion ↑:3850 m
Kalorie:11800 kcal
Rower:Trek 1.1

IV Śląski Maraton Rowerowy

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 24.06.2013 | Komentarze 18

Na maraton pojechałem, aby podnieść swój dystans dzienny o kilka km, oraz na ewentualną kwalifikacje na przyszłoroczny BBT. Dojechałem w limicie, z czego się ciesze. Kwalifikacja jest, impreza też super jeśli chodzi o organizacje. Sporo startujących na róźnych dystansach (ok. 120 osób).

Do Radlina dostałem się pociągiem, z 2 przesiadkami. Trochę to czasu zajęło, prawie cały piątek. Na miejscu byłem przed 19. Pojechałem pod adres noclegu, tam juz byli inni uczestnicy min. z podrozerowerowe.info w tym jeden kolega na rowerze poziomym. Naprawde fajna ekipa nam się zgrała, zresztą w ogołe atmosfera na trasie i poza nią bardzo ok. Trochę się rozpakowałem i podjechaliśmy pod DK w Radlinie gdzie miała być odprawa. Inaczej sobie ją wyobrażałem, dużo 'suchych' danych typu:"tam jest strzałka w lewo, ale tam nie jedziemy" :P Po spotkaniu do sklepu i na nocleg. Tam długo dość posiedzieliśmy gadając o dniu maratonu. Spać poszliśmy po północy.

Na drugi dzień skoczyłem rano do sklepu, przychodze, a tu kazdy sie szprycuje makaronami :D W sumie też miałem taki plań, wiec sobie też tam coś zjadłem, napełniłem bidony, przebrałem się. Odradzili mi używanie bagażnika (tego małego na sztycy) w sumie odkręcenie jego było dobrym pomysłem, bo runda miała 150km, a były bufeta na 62 i 123km na trasie. Odkręciłe. Spakowałem się i pojechaliśmy na start. Tam pamiątkowe dj, runda honorowa i o 10 start.

Na początku dość spokojnie porównując początkowe tempo po prostym na Wyszehradzkim. No ale zaczęło się.. 5km detka.. z grupą się pożegnałem, zmieniłem w ok 7 min, więc druga też mi uciekła.. No nic jadę dalej, z nie dokońca nabitym tylnym kołem, bo moja reczna nie jest jakas super, ile sie dało tyle dobiłem. Jade, jade a tu mnie mija jakiś z tyłu, ktory odskoczył. Gość strasznie zapiaprzał, pod wiatr 40km/h.. cieżko było mi utrzymać niekiedy koła, a co dopiero wyjść na zmianę. Mijamy na przystanku, bo też złapał kapcia, (jak się później okazało) mojego późniejszego towarzysza przez długie kilometry, Zawrom. Dojechaliśmy do 2 grupki, ja zostałem w niej kolega ktory mnie dociagnal ruszyl po kilku km sam dalej. Na 53km kraksa. Dobrze ze jechalem z przodu bo pewnie bym lezal.. Odwracam się a tam lezy 6-7 na asfalcie. Zatrzymujemy się. Na szczescie to szlify i przebite detki, ale dość konkretne. Ruszamy dalej do 1 pkt kontrolnego. Tam napełniam bidony i ruszamy dalej we 3. Tempo całkiem okej, po prostych cały czas ponad 32km/h często naewet pod 40.Trochę się obawiałem, że mogę nie wytrzymać, ale jechaliśmy równo po zmianach. No:P z poczatku się troche obijałem :D Aż do 2 punktu kontrolnego, wypiłem 2 zimne kawy bez cukru i jechało mi się super. Długie mocne zmiany, czasem się stopowałem majac na uwadze jeszce ponad 400km. Pierwsza petle ukonczyliśmy ok godz. 15:10. Jedziemy dalej. Na 2 petli przed 1 punktem kontrolnym, znow kapec.. Tym razem z przodu. Zmiana pożyczonej dętki na punkcie i jadę dalej, już nie miałem detki.. Poźniej ulewa.. Przy deszczu byśmy jechało, ale przy takim czymś to się nie dało.. 30 km w deszczu. 2 petle kończymy przed 9 chyba. Koledzyy oznajmiaja ze jada jednak 450.Wzialem lampke z przodu, wlaczam.. wyladowane baterie.. Szukam sklepu w Radlinie. Kupilem. Na 3 petle jednak ruszyłem sam, co chyba nie było dobrym posunięciem, tylko się zmeczyłem, a doszli mnie na punkcie kontrolnym. Dalej Ruszamy juz w 4, bo jeszcze za nami dojechał jeden. Przed 2 puncie na 3 rundzie 2 gumy na jednej dziurze. Chłopaki zostają, my mając na uwadze, że jedna próbujemy 600, ruszamy we 2 dalej. 3 kółko kończymy o 3:15 nad ranem. Dość długa przerwa i ruszamy 3:40. Kolega zaczął zostawać, więc nie było wyjscia, ruszyłem sam. Troche ryzyko. Jakoś dojechałem do 1 punktu kontrolnego, tam dowiedziałem się, że na 4 runde ruszyło nas tylko 4, co mnie bardzo zaskoczyło, bo na 600 ruszyło 37 zawodników. Jadę dalej. Miedzy pierwszym a 2 punkrem kontrolnum, ok 500 km, aż do mety już była masakra. Opadłem z sił. Zaczelo sie robic gorąco. Za 1 punktem były długie hopki, zawsze mi się myliło gdzie trzeba skrecić, jade jade i nic.. Dzwonie do organizatorow czy dobrze jadę. Na szczescie jestem na trasie. Przed 2 punktem doganiam kolege który jedzie 450 i ma kryzys jak ja.. Dojechaliśmy do punktu, tam 10 min odpoczynku i ruszylismy, ale kołega jednak został. Ja sam odjechałem i doczłapałem do Radlina.

Cel osiągnięty, jestem z siebie zadowolony, ale też gdyby nie towarzystwo i pomoc (detka) na trasie pewnie bym nie wyrobił w czasie. Objechałem koejny dugi dystans i na pewno coś mnie nauczył.

Byłem zmeczony, nawet mi sie nie chciało przejsc kilka m zeby usiasc na laweczce w cieniu, tylko siedzialem na sloncu, jakby mi go było mało:P Później poszedlem na zakończenie Maratonu. Dystans 600 przejechało 4 osoby, a ja byłem 3.
Po dekoracji zagadał do mnie jakis uczestnik, ktory mnie kojarzyl z maratonu w Wiśniczu, podrzucił mnie do Rybnika, skad miałem lepiej wsiasc do pociągu. W Rybniku też sporkałem uczestnika i uczestniczke. Jechaliśmy razem do Katowic, później każdy w swoją drogę.

Złapałem trochę kolarskiej opalenizny i poznałem sporo ciekawych i miłych ludzi.
Zjadłem babanów tyle co małpa przez rok, a te izotoniki pod koniec to byla masakra. Zaczał mnie tak dziwnie boleć żołądek, pewnie dlatego ze bardzo rzadko korzystam z tego typu napojów.


Czas: brutto: 23:28h
Czas jazdy: 20:01h
Dystans z licznika.
Foto:
Dojazd pociągami © BartekO


Wyjazd na runde honorową © BartekO

Koncówka rundy z offensivetomato © BartekO

Gdzieś tam na trasie © BartekO



Dane wyjazdu:
110.00 km 0.00 km teren
03:41 h 29.86 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg:157 ( 80%)
Pion ↑:2250 m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 1.1

Galicja Road Maraton 2013

Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 08.06.2013 | Komentarze 3

Do Nowego WIśnicza na mararon pojechałem z myślą poprawienia wynik sprzed roku (miałem 4h, bez kilku sek) o ok 10 min. Udało się to zrealizować z naddatkiem. Sam sart: zostałem ustawiony w ostatniej 11 grupie. Cala nasza grupa to kat H. Pierwsza część grupy H pojechała kilkanaście min wcześniej. Początek dość spokojny. Chciałem jak najdłużej utrzymać się w tej grupce, udało się. Sporo kilometrów prowadziliśmy peletonik we 2. Jeden gość odskoczył do przodu, zostawiliśmy go, to był początek, niech skacze. Za chwile drugi.. No ale spokojnie dalej jechałem w grupce. Grupka sie kurczyła z każdym podjazdem. Podjechał do mnie jeden z BBC Czaja, spytał czy odskakujemy. W sumie sobie mysle czemu nie, i tak i tak zdecydowana wiekszosc czasu prowadzilem peletonik, wiec noga dobrze krecila, czym bylem dosc pzytywnie zaskoczony. Na podjeździe (dość taki lekki) odskoczyliśmy we 2, i 3 koleś dołączył. Jechaliśmy we 3.. Ale jakoś wspolpraca sie nie bardz ukladala, znow wiekszosc czasu jechalem z przodu. Mijaliśmy sporo osób. Długo jechaliśmy razem. W końcu znów depneliśmy, zostaliśmy we 2, niestety nie na długo, ten 3 nas doszedł. Kolega z BBC zaczal cos mowic ze go skurcze łapią czy coś, troche czekałem, ale nie bardzo mi się to widziało, no ale nic. Poźniej kolejny podjazd, znów uciekamy, ja i ten z BBC, tym razem już nasz nie doszedł. No ale ten ze skurczami, był wolniejszy. Na 2 bufecie zaproponowalem ze pojade szybciej, napelnie bidony i mu podam, zeby nie stawal. No nie potrzebowal, napelnilem swoj, napilem sie na miejscu i jedziemy dalej. Widzac że no spowalnia mnie, 25km (zjazdy w Iwkowej z tego co pamiętam) przed metą ruszyłem sam, juź na maxa. Mijałem dalej, w Lipnicy na rynku dopingują WuJekG i Arek, aż dojechałem do Pana z Polart Nutraxx Team, minałem, poprosił żeby trochę podholować. Czemu nie, trochę ja, trochę on i już tak dojechaliśmy do mety, gdzie na finiszu pod Zamkiem był jednak lepszy. Ujechałem się dość konkretnie. Z wyniku jestm bardzo zadowolony. Poprawilem sie w stosunku do tamtego roku o 19min! Miejsce w kat: 6. Do 5 mc brakłó 2 sek.. No ale nie jechałem bezpośrednio z tym kolegą, więc nie wiedziałem, że mi tylko tyle braknie. Trochę to takie chybił trafił, no ale nie ma co narzekać. Szkoda że nie dekorowali 6 osob tak jak w tamtym roku. To dla mnie było by coś, dekoracja na takiej imprezie ;) Podjechałem pod samochód.. coś mi nie pasowało, okazało się że złapałem kapcia i ostatnie km jechałem już na nim, ale nie przeszkodził mi w tym. Skapnalem sie dopiero ne mecie. No ale nic, zwinąłem się i powrot do domu. (Dane z pomiaru organizatorów, przed startem spieprzył mi się licznik..)

Wynik:
Kat H: 6/22
Open: 37/137 (2 DSQ, 12 DNF)

Foto:

Kategoria Bez sakw, Zawody


Dane wyjazdu:
549.00 km 0.00 km teren
19:20 h 28.40 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Pion ↑:4023 m
Kalorie: 9800 kcal
Rower:Trek 1.1

Wycieczka trasą 1 Wyszehradzkiego Rajdu Kolarskiego :)

Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 19.05.2013 | Komentarze 21

Ukończyłem, czyli już można uznać to za mój prywatny sukces. Do Budapesztu po wielu komplikacjach i problemach ze zorganizowaniem transportu dojechaliśmy ok godz 14. Do Rabki Zdrój jechałem pociągiem, a z Rabki przesiadłem się w samochód. Droga mi się jakoś dłużyła, trochę może i ze zmęczenia, bo wstałem dość wcześnie jak na mnie :P W samochodzie jak i w pociągu jakoś nie idzie mi to spanie podczas trasy. Troszkę krążyliśmy po Budapeszcie, ale po kilkunastu minutach byliśmy na właściwym parkingu. Poszliśmy po odbiór numerka startowego i składanie rowerów. Niby prosta rzecz ale czasochłonna, nawet nie wiedziałem ze tak bardzo i to ciągłe myślenie, a może by jeszcze to wziąć, a może tamto itd.. W sumie to co i ile brać należy dostosowywać do własnych potrzeb, a tu trzeba trochę doświadczenia, ja go w tego typu rajdach nie mam, wiec wolałem wziąć za dużo niż za mało ;) Na liście startowej głównie starsze towarzystwo, bylem 3 czy 4 najmłodszym w stawce. Zapisanych było 155, a wystartowało z tego co podawali ok 105. Sam start polegał na wyjechaniu pod eskorta Policji z centrum Budapesztu. Później ustawianie w grupkach i start z odrazu podjazdem. Chciałem trafić do zgranej grupy i udało się. Byłem w 9 na 10 grup razem z panami którzy jechali drużynówkę (Kadra MASTERS PZKOL, zajęli 3 mc). Za nami była grupka z Węgier TriGranit. No i sobie myślę, super, z początku podjazd, jakby mnie Ci mastersi zostawili na podjeździe, Ci za mną też wydawali się mocni, to zostałbym sam. Na szczęście jakoś wyjechałem na pierwszy szczyt. Zjazdy masakra, strach w oczach, nigdy nie umiałem dobrze zjeżdżać. Po kilkudziesięciu km wyprzedza nas grupka która startowała za nami, łączymy się i jedziemy jak dla mnie mocnym tempem. 40-50-50 km/h po prostym, trochę z wiatrem. Jakoś się utrzymywałem, aż do ok 100km, powiedziałem dość, za dożo traciłem energii, już wtedy lekko bolały mnie nogi trochę. Zostałem z 2 chłopakami w strojach BB-Tour. Troszkę pogadaliśmy, aż do wieczora. Dostałem inf, że było mnie widać kawałek w Teleexpresie ;) Kolejny występ w tv zaliczony :P Doszliśmy uczestniczkę rajdu, panią. Jechała z nami kilkanaście km. Później widziałem, że zostawała, więc zostałem pomóc. Mówiła że jedzie na 3 miejsce w kat. Kobiet. Zaczęła się noc. Doczepił (i dobrze) do nas jeden z samochodów organizatorów, który jechał za nami i oświetlał drogę co było sporym ułatwieniem. Ciekawym było też jak zostawała kilka metrów za mna, panowie z samochodu od razu trąbili, na początku nie wiedziałem o co im chodzi, później zaczaiłem ze jak jest klakson to pasuje zwolnic :P Wiało masakrycznie szczególnie w pierwszej części. Momentami kierownice wyrywało z rąk. Na punkcie pomiaru czasu w Nitrze (Svk, 148km) małe uzupełnienie jedzenia, krótka pogawędka p. Langiem o trasie, zdjęcie i dalej w dwójkę w drogę. Ok. 23 złapałem gumę w przednim kole.Jadąc niby w 2 cały czas jakbym jechał sam, nie zmienialiśmy się, czułem się dobrze, a skoro jechała na 3mc to warto to utrzymać. Od godziny 1 do rana kilometry leciały strasznie powoli, nic się nie działo, samochód serwisowy odjechał i zostały tylko lampki rowerowe. 2-3 razy padało, a raz to lało tak, że nie wiedziałem czy to jeszcze deszcz czy już grad :P Chwilę z nami jako 3 jechał kolega z którym przyjechałem do Budapesztu, ale później został. Mijaliśmy, grupki bądź indywidualnych kolarzy, raz my ich, raz oni nas i tak w kółko. Na zjazdach asfalt, dziury gigantyczne i głębokie, kilka razy wpadłem i cudem się utrzymałem na rowerze leząc na kierownicy. Tempo zjazdu ok 15km/h a to dalej była noc. Przed granicą słowacki - czeską widzieliśmy z daleka rondo, wiec jak przy każdym skrzyżowaniu spodziewaliśmy się instrukcji gdzie jechać, tym razem było inaczej :P Słowacka policja spala w radiowozie. Zaczęło się w końcu robić jasno. Ogólnie na Węgrzech, Słowacji czy Czechach nie było się jak zgubić. Trasa bardzo dobrze oznakowana. Po ok 400km widzę że partnerka trochę osłabła. Wjechaliśmy do Polski w Cieszynie, gdzie minął nas pan który też szukał punktu pomiaru, ale uznaliśmy ze skoro nie ma to pewnie zwinęli. Niby miał być punkt pomiaru czasu a tu nic.. Później okazało się ze jakimś innym przejściem granicznym przejechaliśmy czy coś. Ale w Polsce oczywiście oznaczenia zero. Wjechało się do Polski i radź sobie sam.Ani jednego policjanta na drodze, nic. Była obawa że nam nie zaliczą rajdu. No ale jechaliśmy dalej na Bielsko. Tam kręciliśmy się z pół godziny a i tak byliśmy w punkcie wyjścia, trochę zjechaliśmy z trasy. Dojechaliśmy do Kęt. Doszedłem do wniosku, że skoro organizatorzy sobie lecą w kulki to dlaczego ja mam tracić tyle czasu na pojechanie drogą rajdu która jest w ogóle nie oznaczona. Jadę prosto na Kraków, czyli na Andrychów, Wadowice. Spotkałem tam tego samego Pana co w Cieszynie. Pyta ile do Krakowa, było ok 50. On zaskoczony, bo 15km temu mijał znak 35. Okazało się że się wraca.. Miał kapca w tylnym kole, jechał tak już ponad 80km! Ja dętki już nie miałem. Po kilku km wspólnej jazdy doszliśmy do wniosku, że lepiej żebym jechał szybciej i kogoś wysłał z Krakowa. Ta zrobiłem. Należy dodać, ze tą trasą (Andrychów, Wadowice) jechało kilkunastu uczestników! Na szczęście trochę z wiatrem do Krakowa. W Mogilanach mijam kolegę z którym jechałem kilkanaście km ( strój BB-tour), zmieniał dętkę. Dojechałem do Krakowa, meta na błoniach a ja praktycznie Krakowa nie znam, więc znów błądzenie. Ważne tylko było żeby dojechać po swoje rzeczy, bo kolega już czekał. No ale jest, dojechałem! Nadrobiłem na całej trasie prawie 20km. Po przyjeździe otrzymałem pamiątkowy medal oraz koszulkę, później makaronik i na pociąg.
Czas brutto: 21:52h. Netto(sama jazda): 19:20h. Miejsce: 72/84. +26 nie ukończyło.
Ogólne wrażenia są bardzo pozytywne. Super przygoda, pogoda nawet dopisała, forma też. Czas średni, ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności jest ok. To był pierwszy taki mój rajd więc ukończenie jest dla mnie czymś, na kolejnych będę już bardziej zwracał uwagę na czas czy miejsce. Wybieram się na maraton do Radlina, jestem zapisany na dystans 450km, ale kto wie.. :D Gratuluję wszystkim którzy podjęli wyzwanie ;) Jak mi się coś przypomni, edytuję.

Foto:
W pociągu do Rabki © BartekO

Przed startem © BartekO

Start rajdu © BartekO

Na pukncie kontrolnym z Czeslawem Langiem © BartekO

Jeden z postoji © BartekO
Na granicy słowacko - czeskiej © BartekO
Czeski Cieszyn z daleka © BartekO


Dane wyjazdu:
62.70 km 0.00 km teren
01:56 h 32.43 km/h:
Maks. pr.:75.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg:163 ( 83%)
Pion ↑:1000 m
Kalorie: 1320 kcal
Rower:Trek 1.1

Klasyk Beskidzki 2013

Piątek, 3 maja 2013 · dodano: 03.05.2013 | Komentarze 3

No to w końcu oczekiwany 3 maj nastał i wyścig w Łosiach k/Ropy zwany Klasykiem Beskidzkim. Pojechałem tam z nadzieją poprawienia czasu z zeszłego roku, no niestety nie udało się.. Kilka rzeczy na to wpłynęło. Czułem się mocniejszy niż w tamtym roku, no ale.. Przyjechałem na miejsce ok 9, zaczeło kropic, a pozniej padac, sobie mysle super, nie lubie takiej pogody szczegolnie przy zjazdach.. No ale na szczęscie przestało po 30 min. Poskrecalem rower, zrobilem korekte wysokosci siodelka i ustawilem sie na starcie. Start jak start, byłem w srodku, do pierwszej krzyzówki na Klimkowke chyba przeskoczylem o kilka miejsc, no i podjazd. Staralem sie trzymac pierwszej grupy, bylem z tylu, później ktoś kilka miejsc wyzej odpościl i zrobiła się przerwa. Pierwsza grupe caly czas mialem w zasiegu wzroku ok. 100m. Próbowałem gonić w sumie przez caly wyscig roznie było z tym gonieniem, albo ktoś wychodził na zmiane za kare, zeby sie powozic troche. Jechałem od podjazdu w Kwiatoniu ze starszym Panem, z ktorym akurat wspolpraca dobrze sę układała, jechałem z nim aż do chopek wzdłuż Klimkowki. Tam nie było duzej straty. Ale jakos tak zostalismy sami i ciezko było cos podgonić. Później na chopkach przeskoczyłem do 3-4 grupki. Tez z tymi zmianami było różnie, jak wcześniej. Na podjeździe w Bielance i później na tym nastepnym, przeskoczylem o kilka miejsc. Co mnie wlasnie cieszy, bo na podjazdach sporo odrabiałem! To jest plus. Tylko nie miałem jakiejs wiekszej grupki zeby podgonić. Samemu czy we 2 się nie dalo (nie ten level :P). Później zjazd do Ujscia i znow kilka sekund w plecy na zjezdzie, dogonilem troche na prostej. Czulem sie dobrze, wiec bylem jakos tak nastawiony na mocne tempo, ale co zszedlem ze zmiany to tempo spadalo.. Przejechalem hopki, i znow przeskoczyłem wyżej. Jechalismy w 5, widzielismy 50m wieksza grupke w ktorej jechal Arek. I mowie: jedzmy rowno mocno na zmianach to ich dogonimy, uslyszalem odp: ja juz nie mam czym. No to sam 2km przed meta ruszyłem, wyszedlem na zmiane mocniej, widzialem ze nie utrzymal kola ten co byl wczesniej i ruszyłem. Tej wiekszej grupki nie dogoniłem.. Doskoczył do mnie jeszcze jeden, ale sie nie dalem :P Wznik: 74/118 OPEN (nieoficjalnie). Czyli dupa.. Plus to te podjazdy, i ta tym bede bazowal. Im dluzej trwal wyscig tym bylem wyzej. Szkoda ze sie jakos nie zalapalem jak w tamtym roku do jakiejs wiekszej grupki. No ale trudno. Mysle ze beda jakieś zdj. Narazie takie jedno na mecie ;)
Foto:
Przed startem © BartekO


Przy rondzie w Ujsciu G © BartekO

Zaraz po starcie © BartekO

Hopki wzdłuż Klimkówki © BartekO

Hopki, we 2 jechalsimy kilkanaście km © BartekO

Finisz Klasyku Beskidzkiego 2013 © BartekO

Z mama na mecie :D © BartekO
Kategoria Bez sakw, Zawody


Dane wyjazdu:
20.00 km 10.00 km teren
01:10 h 17.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Pion ↑: m
Kalorie: 260 kcal
Rower:

Nieudany start w Pucharze Tarnowa MTB

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 2

Totalna masakra :P To nie dla mnie, niestety trochę z przyczyn nie zależnych ode mnie.. MTB więc będzie tylko wycieczkowo ;) Przejechalem niecale 2 z 5 kolek. Wszyscy mnie mijali jak chcieli ;P
Kategoria Bez sakw, Zawody


Dane wyjazdu:
90.00 km 0.00 km teren
03:35 h 25.12 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max:184 ( 94%)
HR avg:147 ( 75%)
Pion ↑:1300 m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 1.1

Lang Team Rzeszów (wyścig + przed i po)

Sobota, 8 września 2012 · dodano: 08.09.2012 | Komentarze 4

Myślałem, że gorzej niż w Sączu nie da się pojechać.. Niestety myliłem się. Jeszcze wczoraj wieczór byłem nastawiony że nigdzie nie jadę, bo nie miałem z kim. Wstałem rano dość wcześnie bez budzika i sobie myślę a co mi tam.. pojadę. No i pojechałem. Poszedłem po numerek startowy, spotkałem ekipę z Gorlic, którym dziękuje za przechowanie rzeczy (nawet dlatego sam już nigdzie się nie wybiorę na tego typu imprezy, że gdyby nie Oni nie wiem gdzie bym te bety zostawił). Przebrałem się, trochę pojeździłem i się zaczęło: pierwsza gleba, zaraz przed bannerem startowym. Lekka mżawka, kostki na starym rynku i przy nawrocie nie zdążyłem już wypiąć butów. Lewy bok potłuczony. Ustawiłem się w sektorze na start, zaczęło padać. Ruszyliśmy. Do rundy w większej grupce, chlapało strasznie.. A co na trasie? Hm.. nic czym można było się pochwalić. Formy zero, sprzęt też już nawala. Ciekawy podjazd (słyszałem że koło 24-26% ma, dość długi, na pewno cięższy niż Gliczarów). Dwa razy ta sama sytuacja: zwolnienie do ostrego zakrętu, zrzuciłem łańcuch z blatu, zakręt, chcę docisnąć a tu mi łańcuch przeskakuje z kasety.. i co? Gleba nr 2. Następny zakręt to samo, gleba nr 3. Czwarta gleba już była trochę inna, bo polegała na tym, że spadł mi łańcuch z przodu.. No ale nic, jadę dalej.
Po 34 km coś mi się pod górę za miękko jedzie, buja mnie na tylnym kole. Zatrzymuje się sprawdzić czy przypadkiem nie zeszło powietrze. Wydaje się ze nie.. ale na 45km koniec.. Czuję że ładuje mi rachewką o asfalt. Staje na boku i pompuję, byle tylko jakiś samochód serwisowy jechał to mnie zgarnie.. Niestety. Zamykam rundę, pytam się babek czy coś takiego jeszcze jedzie, mówią ze musiałbym czekać aż przejadą drugą rundę Mastersi bo za nimi jedzie samochód "Koniec Wyścigu". To nie był dobry pomysł. Co chwilę, staje żeby trochę dobić koło. Na metę nawet nie wjeżdżam.
Odbieram plecak, przebieram się, jak na złość jeszcze urwał mi się rzemyk od kasku i kombinowałem jak tu go zamocować żeby nie spadł.. Dobiłem koło i na pkp. Kupuje bilet i do Tarnowa, skąd miała mnie zgarnąć przy okazji dzielna Łapka. Pytam konduktorki ile jedzie pociąg, mówi ze 2h.. No masakra.. 80km w 2 godziny.. Paranoja.
Co do formy, byłem zadowolony do okolic czerwca-lipca. Teraz coś jest nie tak. Podejrzewam że wychodzi nie przetrenowana zima.
Chyba tyle..
Aha.. Miałem nadzieje że jak mi dobrze wypadnie ten wyścig, to wybiorę się na 'Dolinę Popradu', ale jak widać 'nie ma z czym', więc jeśli chodzi o jakieś imprezy rowerowe to na tym w tym roku koniec. ;) Na podsumowanie przyjdzie czas.
Do wymiany w rowerze nadaje się: tylna opona, łańcuch, kaseta. Bez tego ani rusz.
Kategoria Zawody, Bez sakw