Info
Ten blog rowerowy prowadzi Bartek z Tuchowa. Mam przejechane 49788.50 kilometrów w tym 293.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.52 km/h.Klub: Grupetto Gorlice. Więcej o mnie. 2015 2014 2013 2012 2011 2010 Gminy:
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Sierpień2 - 0
- 2017, Lipiec3 - 0
- 2017, Czerwiec4 - 0
- 2017, Maj7 - 0
- 2017, Kwiecień3 - 0
- 2017, Marzec7 - 0
- 2017, Luty3 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Październik2 - 0
- 2016, Wrzesień5 - 0
- 2016, Sierpień1 - 0
- 2016, Lipiec10 - 0
- 2016, Czerwiec5 - 0
- 2016, Maj7 - 0
- 2016, Kwiecień4 - 0
- 2016, Marzec3 - 0
- 2016, Luty2 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień10 - 0
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień9 - 0
- 2015, Sierpień9 - 0
- 2015, Lipiec18 - 1
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2015, Maj6 - 0
- 2015, Kwiecień2 - 0
- 2015, Marzec10 - 1
- 2015, Luty6 - 2
- 2015, Styczeń2 - 0
- 2014, Grudzień5 - 4
- 2014, Listopad2 - 1
- 2014, Październik5 - 0
- 2014, Wrzesień14 - 4
- 2014, Sierpień18 - 6
- 2014, Lipiec22 - 4
- 2014, Czerwiec20 - 4
- 2014, Maj13 - 9
- 2014, Kwiecień24 - 2
- 2014, Marzec20 - 10
- 2014, Luty9 - 14
- 2014, Styczeń11 - 5
- 2013, Grudzień6 - 6
- 2013, Listopad8 - 2
- 2013, Październik13 - 6
- 2013, Wrzesień9 - 4
- 2013, Sierpień20 - 8
- 2013, Lipiec25 - 27
- 2013, Czerwiec17 - 35
- 2013, Maj16 - 42
- 2013, Kwiecień23 - 49
- 2013, Marzec12 - 35
- 2013, Luty10 - 12
- 2013, Styczeń3 - 1
- 2012, Grudzień4 - 2
- 2012, Listopad8 - 15
- 2012, Październik7 - 11
- 2012, Wrzesień19 - 12
- 2012, Sierpień15 - 21
- 2012, Lipiec24 - 43
- 2012, Czerwiec25 - 17
- 2012, Maj23 - 21
- 2012, Kwiecień15 - 7
- 2012, Marzec13 - 2
- 2012, Luty8 - 0
- 2012, Styczeń5 - 0
- 2011, Grudzień6 - 0
- 2011, Listopad9 - 0
- 2011, Październik8 - 0
- 2011, Wrzesień14 - 1
- 2011, Sierpień13 - 4
- 2011, Lipiec11 - 0
- 2011, Czerwiec9 - 0
- 2011, Maj8 - 1
- 2011, Kwiecień7 - 3
- 2011, Marzec2 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Sierpień7 - 2
- 2010, Lipiec10 - 3
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj3 - 3
- 2010, Kwiecień1 - 1
- 2010, Marzec5 - 1
- 2010, Luty1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Ponad 200
Dystans całkowity: | 2895.33 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 100:39 |
Średnia prędkość: | 28.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.00 km/h |
Suma podjazdów: | 22383 m |
Maks. tętno maksymalne: | 165 (84 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (71 %) |
Suma kalorii: | 39762 kcal |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 321.70 km i 11h 11m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
207.00 km
0.00 km teren
07:11 h
28.82 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg:140 ( 71%)
Pion ↑:2670 m
Kalorie: 2571 kcal
Rower:Trek 1.1
Dookoła Tatr..
Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 09.08.2014 | Komentarze 1
W końcu, objechane! Plan tego typu wycieczki był już dawno, ale dopiero teraz się udało. Tak czy tak miałem w ten weekend objechać przy okazji TdP na który się wybierałem. Wczoraj spotkałem znajomego i okazało się ze mają taki sam plan, więc ruszyliśmy wspólnie. Zbiórka na nowym rondzie przed Łysą polaną o 10.
Pojechałem przez Gliczarów, na start ścianka. Na rondzie 3 osoby z Ośki, 3 jakiś tam, ja i znajomy. Ruszyliśmy w stronę Łysej Polany, lewym pasem bo korki masakryczne.. Odbijamy na Słowację, tam pamiątkowe zdj. Ruszamy dalej. Całkiem fajnie się jedzie. Po kilkunastu km w stronę PL odbija trójka, jedziemy w 5. Zaczyna być bardzo fajnie, długi zjazd przy super widoku na Tatry, co chwila jakieś zdjęcia. Na zjazdach brakuje mi przełożenia, w sumie przez całą trasę na zjazdach zostawałem. Dojeżdżałem na płaskim albo pod górę. Pierwszy przystanek po ok. 60km. Tam uzupełnienie bidonów, jakiś batonik i jedziemy dalej.
Czuje się dobrze. Jedziemy fajnie na zmianach, pod górę staram się coś szybciej. Na zjazdach standard - mijają mnie jak chcą.. ;) Humory i pogoda dopisywała, kilometry szybko leciały. Na ok 160 km, kryzys. W momencie zacząłem być tak głodny ze myślałem ze zejdę z roweru. Na szczycie czekają. Zjadłem jakiegoś batonika, po chwili drugiego, od razu lepiej, ale na zjazdach znów w plecy i czasówka (która to już), żeby ich dogonić. Wszystko przy super widokach, jak to na tej trasie. Wjeżdżamy do PL, tam Kacper prowadzi nas przez wąskie, boczne drogi. Kolejny postój w sklepie. Doładowałem się trochę i już spokojnym tempem dojechaliśmy do Białego Dunajca gdzie mam nocleg (jak co roku). Reszcie został podjazd do Bukowiny.. ;) Nie ma Stravy, bo wolałem baterie przeznaczyć na zdj, a urządzenia typu Garmin i inne - jeszcze się nie dorobiłem.. ;) Sporą część trasy jechaliśmy trasą Tatry Tour.
Super widoki, polecam, ujechać się warto, oczywiście w dobrej pogodzie. Widoki pierwszorzędne.. ;) Ciekawe podjazdy, niektóre sztywne, niektóre długie, lżejsze. Na pewno wrócę na te trasy, może zahaczę o Ślaski Dom, którego nie podjeżdżaliśmy.. Zdjęcia będę uzupełniał na bieżąco, jak tylko dostanę z zewnątrz, na razie zamieszczam swoje.
FOTO:
Ekipa © BartekO
Ekipa © BartekO
Widoczki © BartekO
Na tle © BartekO
Tatry Wysokie © BartekO
Ostatnie kilometry i podjazdy na Słowacji © BartekO
Proste na Słowacji © BartekO
Na trasie © BartekO
Ekipa © BartekO
Samojebka.. ;) © BartekO
Kacper nadaje tempo © BartekO
Kilka km po mojej bombie © BartekO
Przed ostatnim zjazdem © BartekO
Pojechałem przez Gliczarów, na start ścianka. Na rondzie 3 osoby z Ośki, 3 jakiś tam, ja i znajomy. Ruszyliśmy w stronę Łysej Polany, lewym pasem bo korki masakryczne.. Odbijamy na Słowację, tam pamiątkowe zdj. Ruszamy dalej. Całkiem fajnie się jedzie. Po kilkunastu km w stronę PL odbija trójka, jedziemy w 5. Zaczyna być bardzo fajnie, długi zjazd przy super widoku na Tatry, co chwila jakieś zdjęcia. Na zjazdach brakuje mi przełożenia, w sumie przez całą trasę na zjazdach zostawałem. Dojeżdżałem na płaskim albo pod górę. Pierwszy przystanek po ok. 60km. Tam uzupełnienie bidonów, jakiś batonik i jedziemy dalej.
Czuje się dobrze. Jedziemy fajnie na zmianach, pod górę staram się coś szybciej. Na zjazdach standard - mijają mnie jak chcą.. ;) Humory i pogoda dopisywała, kilometry szybko leciały. Na ok 160 km, kryzys. W momencie zacząłem być tak głodny ze myślałem ze zejdę z roweru. Na szczycie czekają. Zjadłem jakiegoś batonika, po chwili drugiego, od razu lepiej, ale na zjazdach znów w plecy i czasówka (która to już), żeby ich dogonić. Wszystko przy super widokach, jak to na tej trasie. Wjeżdżamy do PL, tam Kacper prowadzi nas przez wąskie, boczne drogi. Kolejny postój w sklepie. Doładowałem się trochę i już spokojnym tempem dojechaliśmy do Białego Dunajca gdzie mam nocleg (jak co roku). Reszcie został podjazd do Bukowiny.. ;) Nie ma Stravy, bo wolałem baterie przeznaczyć na zdj, a urządzenia typu Garmin i inne - jeszcze się nie dorobiłem.. ;) Sporą część trasy jechaliśmy trasą Tatry Tour.
Super widoki, polecam, ujechać się warto, oczywiście w dobrej pogodzie. Widoki pierwszorzędne.. ;) Ciekawe podjazdy, niektóre sztywne, niektóre długie, lżejsze. Na pewno wrócę na te trasy, może zahaczę o Ślaski Dom, którego nie podjeżdżaliśmy.. Zdjęcia będę uzupełniał na bieżąco, jak tylko dostanę z zewnątrz, na razie zamieszczam swoje.
FOTO:
Ekipa © BartekO
Ekipa © BartekO
Widoczki © BartekO
Na tle © BartekO
Tatry Wysokie © BartekO
Ostatnie kilometry i podjazdy na Słowacji © BartekO
Proste na Słowacji © BartekO
Na trasie © BartekO
Ekipa © BartekO
Samojebka.. ;) © BartekO
Kacper nadaje tempo © BartekO
Kilka km po mojej bombie © BartekO
Przed ostatnim zjazdem © BartekO
Dane wyjazdu:
201.00 km
0.00 km teren
06:28 h
31.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Pion ↑:1600 m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 1.1
Dolina Popradu..
Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 02.08.2014 | Komentarze 1
Pierwszy wolny (całkowicie) weekend od czegokolwiek. Planów sporo, ale padło na Doline popradu. Już na początku było coś nie tak. Wyjechałem kolo 10:15, zjechałem do centrum, i.. nie mam okularów. Wrociłem się. Start po raz drugi, prawie kraksa z samochodem (nie pierwszy dzis raz). kobieta, wyprzedza, zajezdża i gwaltownie hamuje..Ile to dzis razy tak było.. Do Sacza wzdłuż J. Rożnowskiego. Fajne widoki. W Sączu na światłach spotykam Magde (siostre). Jade na Rytro, tam zaczynaja sie niekorzystne wiatry które nie odpuszczają aż do Krynicy. Za Piwniczną objazd, po słabej kostce, dziurawej. W Krynicy sobie posiedziałem, aż się jechać stamtad nie chciało. Od Krynicy do Grybowa z wiatrem, od Grybowa już różnie.
Jechałem dość ostrożnie, nie jechałem w tym roku długich dystansów. Pulsometr wariował, może baterie słabe, może od gorąca. Sprawdze jutro. Bateria w tel padła w Bobowej.
FOTO:
Rytro © BartekO
Jechałem dość ostrożnie, nie jechałem w tym roku długich dystansów. Pulsometr wariował, może baterie słabe, może od gorąca. Sprawdze jutro. Bateria w tel padła w Bobowej.
FOTO:
Rytro © BartekO
Dane wyjazdu:
615.00 km
0.00 km teren
20:01 h
30.72 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Pion ↑:3850 m
Kalorie:11800 kcal
Rower:Trek 1.1
IV Śląski Maraton Rowerowy
Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 24.06.2013 | Komentarze 18
Na maraton pojechałem, aby podnieść swój dystans dzienny o kilka km, oraz na ewentualną kwalifikacje na przyszłoroczny BBT. Dojechałem w limicie, z czego się ciesze. Kwalifikacja jest, impreza też super jeśli chodzi o organizacje. Sporo startujących na róźnych dystansach (ok. 120 osób).
Do Radlina dostałem się pociągiem, z 2 przesiadkami. Trochę to czasu zajęło, prawie cały piątek. Na miejscu byłem przed 19. Pojechałem pod adres noclegu, tam juz byli inni uczestnicy min. z podrozerowerowe.info w tym jeden kolega na rowerze poziomym. Naprawde fajna ekipa nam się zgrała, zresztą w ogołe atmosfera na trasie i poza nią bardzo ok. Trochę się rozpakowałem i podjechaliśmy pod DK w Radlinie gdzie miała być odprawa. Inaczej sobie ją wyobrażałem, dużo 'suchych' danych typu:"tam jest strzałka w lewo, ale tam nie jedziemy" :P Po spotkaniu do sklepu i na nocleg. Tam długo dość posiedzieliśmy gadając o dniu maratonu. Spać poszliśmy po północy.
Na drugi dzień skoczyłem rano do sklepu, przychodze, a tu kazdy sie szprycuje makaronami :D W sumie też miałem taki plań, wiec sobie też tam coś zjadłem, napełniłem bidony, przebrałem się. Odradzili mi używanie bagażnika (tego małego na sztycy) w sumie odkręcenie jego było dobrym pomysłem, bo runda miała 150km, a były bufeta na 62 i 123km na trasie. Odkręciłe. Spakowałem się i pojechaliśmy na start. Tam pamiątkowe dj, runda honorowa i o 10 start.
Na początku dość spokojnie porównując początkowe tempo po prostym na Wyszehradzkim. No ale zaczęło się.. 5km detka.. z grupą się pożegnałem, zmieniłem w ok 7 min, więc druga też mi uciekła.. No nic jadę dalej, z nie dokońca nabitym tylnym kołem, bo moja reczna nie jest jakas super, ile sie dało tyle dobiłem. Jade, jade a tu mnie mija jakiś z tyłu, ktory odskoczył. Gość strasznie zapiaprzał, pod wiatr 40km/h.. cieżko było mi utrzymać niekiedy koła, a co dopiero wyjść na zmianę. Mijamy na przystanku, bo też złapał kapcia, (jak się później okazało) mojego późniejszego towarzysza przez długie kilometry, Zawrom. Dojechaliśmy do 2 grupki, ja zostałem w niej kolega ktory mnie dociagnal ruszyl po kilku km sam dalej. Na 53km kraksa. Dobrze ze jechalem z przodu bo pewnie bym lezal.. Odwracam się a tam lezy 6-7 na asfalcie. Zatrzymujemy się. Na szczescie to szlify i przebite detki, ale dość konkretne. Ruszamy dalej do 1 pkt kontrolnego. Tam napełniam bidony i ruszamy dalej we 3. Tempo całkiem okej, po prostych cały czas ponad 32km/h często naewet pod 40.Trochę się obawiałem, że mogę nie wytrzymać, ale jechaliśmy równo po zmianach. No:P z poczatku się troche obijałem :D Aż do 2 punktu kontrolnego, wypiłem 2 zimne kawy bez cukru i jechało mi się super. Długie mocne zmiany, czasem się stopowałem majac na uwadze jeszce ponad 400km. Pierwsza petle ukonczyliśmy ok godz. 15:10. Jedziemy dalej. Na 2 petli przed 1 punktem kontrolnym, znow kapec.. Tym razem z przodu. Zmiana pożyczonej dętki na punkcie i jadę dalej, już nie miałem detki.. Poźniej ulewa.. Przy deszczu byśmy jechało, ale przy takim czymś to się nie dało.. 30 km w deszczu. 2 petle kończymy przed 9 chyba. Koledzyy oznajmiaja ze jada jednak 450.Wzialem lampke z przodu, wlaczam.. wyladowane baterie.. Szukam sklepu w Radlinie. Kupilem. Na 3 petle jednak ruszyłem sam, co chyba nie było dobrym posunięciem, tylko się zmeczyłem, a doszli mnie na punkcie kontrolnym. Dalej Ruszamy juz w 4, bo jeszcze za nami dojechał jeden. Przed 2 puncie na 3 rundzie 2 gumy na jednej dziurze. Chłopaki zostają, my mając na uwadze, że jedna próbujemy 600, ruszamy we 2 dalej. 3 kółko kończymy o 3:15 nad ranem. Dość długa przerwa i ruszamy 3:40. Kolega zaczął zostawać, więc nie było wyjscia, ruszyłem sam. Troche ryzyko. Jakoś dojechałem do 1 punktu kontrolnego, tam dowiedziałem się, że na 4 runde ruszyło nas tylko 4, co mnie bardzo zaskoczyło, bo na 600 ruszyło 37 zawodników. Jadę dalej. Miedzy pierwszym a 2 punkrem kontrolnum, ok 500 km, aż do mety już była masakra. Opadłem z sił. Zaczelo sie robic gorąco. Za 1 punktem były długie hopki, zawsze mi się myliło gdzie trzeba skrecić, jade jade i nic.. Dzwonie do organizatorow czy dobrze jadę. Na szczescie jestem na trasie. Przed 2 punktem doganiam kolege który jedzie 450 i ma kryzys jak ja.. Dojechaliśmy do punktu, tam 10 min odpoczynku i ruszylismy, ale kołega jednak został. Ja sam odjechałem i doczłapałem do Radlina.
Cel osiągnięty, jestem z siebie zadowolony, ale też gdyby nie towarzystwo i pomoc (detka) na trasie pewnie bym nie wyrobił w czasie. Objechałem koejny dugi dystans i na pewno coś mnie nauczył.
Byłem zmeczony, nawet mi sie nie chciało przejsc kilka m zeby usiasc na laweczce w cieniu, tylko siedzialem na sloncu, jakby mi go było mało:P Później poszedlem na zakończenie Maratonu. Dystans 600 przejechało 4 osoby, a ja byłem 3.
Po dekoracji zagadał do mnie jakis uczestnik, ktory mnie kojarzyl z maratonu w Wiśniczu, podrzucił mnie do Rybnika, skad miałem lepiej wsiasc do pociągu. W Rybniku też sporkałem uczestnika i uczestniczke. Jechaliśmy razem do Katowic, później każdy w swoją drogę.
Złapałem trochę kolarskiej opalenizny i poznałem sporo ciekawych i miłych ludzi.
Zjadłem babanów tyle co małpa przez rok, a te izotoniki pod koniec to byla masakra. Zaczał mnie tak dziwnie boleć żołądek, pewnie dlatego ze bardzo rzadko korzystam z tego typu napojów.
Czas: brutto: 23:28h
Czas jazdy: 20:01h
Dystans z licznika.
Foto:
Do Radlina dostałem się pociągiem, z 2 przesiadkami. Trochę to czasu zajęło, prawie cały piątek. Na miejscu byłem przed 19. Pojechałem pod adres noclegu, tam juz byli inni uczestnicy min. z podrozerowerowe.info w tym jeden kolega na rowerze poziomym. Naprawde fajna ekipa nam się zgrała, zresztą w ogołe atmosfera na trasie i poza nią bardzo ok. Trochę się rozpakowałem i podjechaliśmy pod DK w Radlinie gdzie miała być odprawa. Inaczej sobie ją wyobrażałem, dużo 'suchych' danych typu:"tam jest strzałka w lewo, ale tam nie jedziemy" :P Po spotkaniu do sklepu i na nocleg. Tam długo dość posiedzieliśmy gadając o dniu maratonu. Spać poszliśmy po północy.
Na drugi dzień skoczyłem rano do sklepu, przychodze, a tu kazdy sie szprycuje makaronami :D W sumie też miałem taki plań, wiec sobie też tam coś zjadłem, napełniłem bidony, przebrałem się. Odradzili mi używanie bagażnika (tego małego na sztycy) w sumie odkręcenie jego było dobrym pomysłem, bo runda miała 150km, a były bufeta na 62 i 123km na trasie. Odkręciłe. Spakowałem się i pojechaliśmy na start. Tam pamiątkowe dj, runda honorowa i o 10 start.
Na początku dość spokojnie porównując początkowe tempo po prostym na Wyszehradzkim. No ale zaczęło się.. 5km detka.. z grupą się pożegnałem, zmieniłem w ok 7 min, więc druga też mi uciekła.. No nic jadę dalej, z nie dokońca nabitym tylnym kołem, bo moja reczna nie jest jakas super, ile sie dało tyle dobiłem. Jade, jade a tu mnie mija jakiś z tyłu, ktory odskoczył. Gość strasznie zapiaprzał, pod wiatr 40km/h.. cieżko było mi utrzymać niekiedy koła, a co dopiero wyjść na zmianę. Mijamy na przystanku, bo też złapał kapcia, (jak się później okazało) mojego późniejszego towarzysza przez długie kilometry, Zawrom. Dojechaliśmy do 2 grupki, ja zostałem w niej kolega ktory mnie dociagnal ruszyl po kilku km sam dalej. Na 53km kraksa. Dobrze ze jechalem z przodu bo pewnie bym lezal.. Odwracam się a tam lezy 6-7 na asfalcie. Zatrzymujemy się. Na szczescie to szlify i przebite detki, ale dość konkretne. Ruszamy dalej do 1 pkt kontrolnego. Tam napełniam bidony i ruszamy dalej we 3. Tempo całkiem okej, po prostych cały czas ponad 32km/h często naewet pod 40.Trochę się obawiałem, że mogę nie wytrzymać, ale jechaliśmy równo po zmianach. No:P z poczatku się troche obijałem :D Aż do 2 punktu kontrolnego, wypiłem 2 zimne kawy bez cukru i jechało mi się super. Długie mocne zmiany, czasem się stopowałem majac na uwadze jeszce ponad 400km. Pierwsza petle ukonczyliśmy ok godz. 15:10. Jedziemy dalej. Na 2 petli przed 1 punktem kontrolnym, znow kapec.. Tym razem z przodu. Zmiana pożyczonej dętki na punkcie i jadę dalej, już nie miałem detki.. Poźniej ulewa.. Przy deszczu byśmy jechało, ale przy takim czymś to się nie dało.. 30 km w deszczu. 2 petle kończymy przed 9 chyba. Koledzyy oznajmiaja ze jada jednak 450.Wzialem lampke z przodu, wlaczam.. wyladowane baterie.. Szukam sklepu w Radlinie. Kupilem. Na 3 petle jednak ruszyłem sam, co chyba nie było dobrym posunięciem, tylko się zmeczyłem, a doszli mnie na punkcie kontrolnym. Dalej Ruszamy juz w 4, bo jeszcze za nami dojechał jeden. Przed 2 puncie na 3 rundzie 2 gumy na jednej dziurze. Chłopaki zostają, my mając na uwadze, że jedna próbujemy 600, ruszamy we 2 dalej. 3 kółko kończymy o 3:15 nad ranem. Dość długa przerwa i ruszamy 3:40. Kolega zaczął zostawać, więc nie było wyjscia, ruszyłem sam. Troche ryzyko. Jakoś dojechałem do 1 punktu kontrolnego, tam dowiedziałem się, że na 4 runde ruszyło nas tylko 4, co mnie bardzo zaskoczyło, bo na 600 ruszyło 37 zawodników. Jadę dalej. Miedzy pierwszym a 2 punkrem kontrolnum, ok 500 km, aż do mety już była masakra. Opadłem z sił. Zaczelo sie robic gorąco. Za 1 punktem były długie hopki, zawsze mi się myliło gdzie trzeba skrecić, jade jade i nic.. Dzwonie do organizatorow czy dobrze jadę. Na szczescie jestem na trasie. Przed 2 punktem doganiam kolege który jedzie 450 i ma kryzys jak ja.. Dojechaliśmy do punktu, tam 10 min odpoczynku i ruszylismy, ale kołega jednak został. Ja sam odjechałem i doczłapałem do Radlina.
Cel osiągnięty, jestem z siebie zadowolony, ale też gdyby nie towarzystwo i pomoc (detka) na trasie pewnie bym nie wyrobił w czasie. Objechałem koejny dugi dystans i na pewno coś mnie nauczył.
Byłem zmeczony, nawet mi sie nie chciało przejsc kilka m zeby usiasc na laweczce w cieniu, tylko siedzialem na sloncu, jakby mi go było mało:P Później poszedlem na zakończenie Maratonu. Dystans 600 przejechało 4 osoby, a ja byłem 3.
Po dekoracji zagadał do mnie jakis uczestnik, ktory mnie kojarzyl z maratonu w Wiśniczu, podrzucił mnie do Rybnika, skad miałem lepiej wsiasc do pociągu. W Rybniku też sporkałem uczestnika i uczestniczke. Jechaliśmy razem do Katowic, później każdy w swoją drogę.
Złapałem trochę kolarskiej opalenizny i poznałem sporo ciekawych i miłych ludzi.
Zjadłem babanów tyle co małpa przez rok, a te izotoniki pod koniec to byla masakra. Zaczał mnie tak dziwnie boleć żołądek, pewnie dlatego ze bardzo rzadko korzystam z tego typu napojów.
Dojazd pociągami© BartekO
Wyjazd na runde honorową© BartekO
Koncówka rundy z offensivetomato© BartekO
Gdzieś tam na trasie© BartekO
Dane wyjazdu:
549.00 km
0.00 km teren
19:20 h
28.40 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Pion ↑:4023 m
Kalorie: 9800 kcal
Rower:Trek 1.1
Wycieczka trasą 1 Wyszehradzkiego Rajdu Kolarskiego :)
Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 19.05.2013 | Komentarze 21
Ukończyłem, czyli już można uznać to za mój prywatny sukces. Do Budapesztu po wielu komplikacjach i problemach ze zorganizowaniem transportu dojechaliśmy ok godz 14. Do Rabki Zdrój jechałem pociągiem, a z Rabki przesiadłem się w samochód. Droga mi się jakoś dłużyła, trochę może i ze zmęczenia, bo wstałem dość wcześnie jak na mnie :P W samochodzie jak i w pociągu jakoś nie idzie mi to spanie podczas trasy. Troszkę krążyliśmy po Budapeszcie, ale po kilkunastu minutach byliśmy na właściwym parkingu. Poszliśmy po odbiór numerka startowego i składanie rowerów. Niby prosta rzecz ale czasochłonna, nawet nie wiedziałem ze tak bardzo i to ciągłe myślenie, a może by jeszcze to wziąć, a może tamto itd.. W sumie to co i ile brać należy dostosowywać do własnych potrzeb, a tu trzeba trochę doświadczenia, ja go w tego typu rajdach nie mam, wiec wolałem wziąć za dużo niż za mało ;) Na liście startowej głównie starsze towarzystwo, bylem 3 czy 4 najmłodszym w stawce. Zapisanych było 155, a wystartowało z tego co podawali ok 105. Sam start polegał na wyjechaniu pod eskorta Policji z centrum Budapesztu. Później ustawianie w grupkach i start z odrazu podjazdem. Chciałem trafić do zgranej grupy i udało się. Byłem w 9 na 10 grup razem z panami którzy jechali drużynówkę (Kadra MASTERS PZKOL, zajęli 3 mc). Za nami była grupka z Węgier TriGranit. No i sobie myślę, super, z początku podjazd, jakby mnie Ci mastersi zostawili na podjeździe, Ci za mną też wydawali się mocni, to zostałbym sam. Na szczęście jakoś wyjechałem na pierwszy szczyt. Zjazdy masakra, strach w oczach, nigdy nie umiałem dobrze zjeżdżać. Po kilkudziesięciu km wyprzedza nas grupka która startowała za nami, łączymy się i jedziemy jak dla mnie mocnym tempem. 40-50-50 km/h po prostym, trochę z wiatrem. Jakoś się utrzymywałem, aż do ok 100km, powiedziałem dość, za dożo traciłem energii, już wtedy lekko bolały mnie nogi trochę. Zostałem z 2 chłopakami w strojach BB-Tour. Troszkę pogadaliśmy, aż do wieczora. Dostałem inf, że było mnie widać kawałek w Teleexpresie ;) Kolejny występ w tv zaliczony :P Doszliśmy uczestniczkę rajdu, panią. Jechała z nami kilkanaście km. Później widziałem, że zostawała, więc zostałem pomóc. Mówiła że jedzie na 3 miejsce w kat. Kobiet. Zaczęła się noc. Doczepił (i dobrze) do nas jeden z samochodów organizatorów, który jechał za nami i oświetlał drogę co było sporym ułatwieniem. Ciekawym było też jak zostawała kilka metrów za mna, panowie z samochodu od razu trąbili, na początku nie wiedziałem o co im chodzi, później zaczaiłem ze jak jest klakson to pasuje zwolnic :P Wiało masakrycznie szczególnie w pierwszej części. Momentami kierownice wyrywało z rąk. Na punkcie pomiaru czasu w Nitrze (Svk, 148km) małe uzupełnienie jedzenia, krótka pogawędka p. Langiem o trasie, zdjęcie i dalej w dwójkę w drogę. Ok. 23 złapałem gumę w przednim kole.Jadąc niby w 2 cały czas jakbym jechał sam, nie zmienialiśmy się, czułem się dobrze, a skoro jechała na 3mc to warto to utrzymać. Od godziny 1 do rana kilometry leciały strasznie powoli, nic się nie działo, samochód serwisowy odjechał i zostały tylko lampki rowerowe. 2-3 razy padało, a raz to lało tak, że nie wiedziałem czy to jeszcze deszcz czy już grad :P Chwilę z nami jako 3 jechał kolega z którym przyjechałem do Budapesztu, ale później został. Mijaliśmy, grupki bądź indywidualnych kolarzy, raz my ich, raz oni nas i tak w kółko. Na zjazdach asfalt, dziury gigantyczne i głębokie, kilka razy wpadłem i cudem się utrzymałem na rowerze leząc na kierownicy. Tempo zjazdu ok 15km/h a to dalej była noc. Przed granicą słowacki - czeską widzieliśmy z daleka rondo, wiec jak przy każdym skrzyżowaniu spodziewaliśmy się instrukcji gdzie jechać, tym razem było inaczej :P Słowacka policja spala w radiowozie. Zaczęło się w końcu robić jasno. Ogólnie na Węgrzech, Słowacji czy Czechach nie było się jak zgubić. Trasa bardzo dobrze oznakowana. Po ok 400km widzę że partnerka trochę osłabła. Wjechaliśmy do Polski w Cieszynie, gdzie minął nas pan który też szukał punktu pomiaru, ale uznaliśmy ze skoro nie ma to pewnie zwinęli. Niby miał być punkt pomiaru czasu a tu nic.. Później okazało się ze jakimś innym przejściem granicznym przejechaliśmy czy coś. Ale w Polsce oczywiście oznaczenia zero. Wjechało się do Polski i radź sobie sam.Ani jednego policjanta na drodze, nic. Była obawa że nam nie zaliczą rajdu. No ale jechaliśmy dalej na Bielsko. Tam kręciliśmy się z pół godziny a i tak byliśmy w punkcie wyjścia, trochę zjechaliśmy z trasy. Dojechaliśmy do Kęt. Doszedłem do wniosku, że skoro organizatorzy sobie lecą w kulki to dlaczego ja mam tracić tyle czasu na pojechanie drogą rajdu która jest w ogóle nie oznaczona. Jadę prosto na Kraków, czyli na Andrychów, Wadowice. Spotkałem tam tego samego Pana co w Cieszynie. Pyta ile do Krakowa, było ok 50. On zaskoczony, bo 15km temu mijał znak 35. Okazało się że się wraca.. Miał kapca w tylnym kole, jechał tak już ponad 80km! Ja dętki już nie miałem. Po kilku km wspólnej jazdy doszliśmy do wniosku, że lepiej żebym jechał szybciej i kogoś wysłał z Krakowa. Ta zrobiłem. Należy dodać, ze tą trasą (Andrychów, Wadowice) jechało kilkunastu uczestników! Na szczęście trochę z wiatrem do Krakowa. W Mogilanach mijam kolegę z którym jechałem kilkanaście km ( strój BB-tour), zmieniał dętkę. Dojechałem do Krakowa, meta na błoniach a ja praktycznie Krakowa nie znam, więc znów błądzenie. Ważne tylko było żeby dojechać po swoje rzeczy, bo kolega już czekał. No ale jest, dojechałem! Nadrobiłem na całej trasie prawie 20km. Po przyjeździe otrzymałem pamiątkowy medal oraz koszulkę, później makaronik i na pociąg.
Czas brutto: 21:52h. Netto(sama jazda): 19:20h. Miejsce: 72/84. +26 nie ukończyło.
Ogólne wrażenia są bardzo pozytywne. Super przygoda, pogoda nawet dopisała, forma też. Czas średni, ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności jest ok. To był pierwszy taki mój rajd więc ukończenie jest dla mnie czymś, na kolejnych będę już bardziej zwracał uwagę na czas czy miejsce. Wybieram się na maraton do Radlina, jestem zapisany na dystans 450km, ale kto wie.. :D Gratuluję wszystkim którzy podjęli wyzwanie ;) Jak mi się coś przypomni, edytuję.
Foto:
Czas brutto: 21:52h. Netto(sama jazda): 19:20h. Miejsce: 72/84. +26 nie ukończyło.
Ogólne wrażenia są bardzo pozytywne. Super przygoda, pogoda nawet dopisała, forma też. Czas średni, ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności jest ok. To był pierwszy taki mój rajd więc ukończenie jest dla mnie czymś, na kolejnych będę już bardziej zwracał uwagę na czas czy miejsce. Wybieram się na maraton do Radlina, jestem zapisany na dystans 450km, ale kto wie.. :D Gratuluję wszystkim którzy podjęli wyzwanie ;) Jak mi się coś przypomni, edytuję.
Foto:
W pociągu do Rabki© BartekO
Przed startem© BartekO
Start rajdu© BartekO
Na pukncie kontrolnym z Czeslawem Langiem© BartekO
Jeden z postoji© BartekO
Na granicy słowacko - czeskiej© BartekO
Czeski Cieszyn z daleka© BartekO
Dane wyjazdu:
411.00 km
0.00 km teren
14:04 h
29.22 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg:122 ( 62%)
Pion ↑:2870 m
Kalorie: 7980 kcal
Rower:Trek 1.1
Zyciowka - Wielka Pętla Bieszczadzka..
Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 12
Tuchów - Lubaszowa - Siepietnica - Jaslo - Krosno - Sanok - Lesko - Cisna - Ustrzyki G. - Ustrzyki D. - Ustrzyki G. - Lesko - Sanok - Krosno - Jaslo - SIepietnica - Lubaszowa - Tuchów
http://bikemap.net/en/route/2120524-dghdgf/
Plan takiej trasy był juz dawno w mojej głowie. Wiedzialem ze w sobote pogoda ma byc ok a w nd juz cos sie ma spipcyc, wiec tą sobote chcialem wykorzystac ;) Byla opcja pojechania w Tatry, ale patrzylem na prognozy w Zakopanem była możliwość opadów więc wybrałem się w Bieszczady. Bylem tam w 2010r z sakwami podobną trasę zrobilem w 3 dni, tyle ze teraz pogoda super dopisala ;)Trochę się tam pozmienialo ;) Wstałem o 3, wcześnie bo jak byłem w Zakopcy w Tym roku to mi braklo czasu na jazde z Sacza do Tuchowa w dzien, a w nocy mi sie nie chcialo. Teraz chcialem to ominac. Udało się ;) Wyubieralem sie i ok 4 byłem na rowerze. Ciemno, więc światła były włączone. W Olszynach już wyłączyłem bo się zrobiło jasno. Pierwsza setka ze srednia nieco ponad 30. Minalem wiatraki w Rymanowie i jade dalej. Dosc fajnie sie jechało. Przed 9 zaczalem Wielka Petle Bieszczadzka, ktora ma ok 144km. Zaczyna sie i konczy w Lesku. Pojechałem na Cisną fajna drogą wzdłuż jakiejś rzeczki. Później na Ustrzyki Górne, tam mała pogawedka z jakimś turystą. Ruszamy dalej z wiatrem do Lutowisk, gdzie był punkt widokowy [zdj]. Krótki odpoczynek i na Ustrzyki D. i znów do Leska. Druga setka już wolniejsza, srednia spadla do 29 i tak juz zostalo do samego końca. Najbardziej dłużyły się kilometry między 380-360. Masakra jakas :P Ok 390km nogi juz chciały odpoczać, zaczeły mnie piec bardziej. Do 390 było calkiem ok, jechalem dosc oszczednie, wiedzialem ze jakbym pojechal jakis podjazd na maxa to pozniej bym musial dzwonic do domu zeby po mnie przyjechali ;) A tak, jechałem na tyle na ile mogłem. Co do wiatrzu, rano zero, pozniej lekko z wiatrem, a ostatnie 130km od Leska aż do domu lekko pod wiatr, co mnie psychicznie wykonczylo :P Ogolnie jestem zadowolony z czasu jazdy, po dobrym posilku, mysle ze cos bym jeszcze ujechal tym tempem bo jakos nie specjalnie sie zywilem na trasie, w sensie ze batoniki + woda. Wody to strasznie poszlo. Teraz na pewno czeka mnie regeneracja i z nadziejami jadą na Wyszehradzki Rajd Kolarski! :) W tym roku juz 2x poprawilem swoj max dystans w 24h, w 2010 zrobilem 223, w tym roku go poprawilem na 270, a dzis na 411;)
Musze cos z tym aparatem zrobic bo do dupy zdj robi (albo fotograf do dupy):P
Foto:
http://bikemap.net/en/route/2120524-dghdgf/
Plan takiej trasy był juz dawno w mojej głowie. Wiedzialem ze w sobote pogoda ma byc ok a w nd juz cos sie ma spipcyc, wiec tą sobote chcialem wykorzystac ;) Byla opcja pojechania w Tatry, ale patrzylem na prognozy w Zakopanem była możliwość opadów więc wybrałem się w Bieszczady. Bylem tam w 2010r z sakwami podobną trasę zrobilem w 3 dni, tyle ze teraz pogoda super dopisala ;)Trochę się tam pozmienialo ;) Wstałem o 3, wcześnie bo jak byłem w Zakopcy w Tym roku to mi braklo czasu na jazde z Sacza do Tuchowa w dzien, a w nocy mi sie nie chcialo. Teraz chcialem to ominac. Udało się ;) Wyubieralem sie i ok 4 byłem na rowerze. Ciemno, więc światła były włączone. W Olszynach już wyłączyłem bo się zrobiło jasno. Pierwsza setka ze srednia nieco ponad 30. Minalem wiatraki w Rymanowie i jade dalej. Dosc fajnie sie jechało. Przed 9 zaczalem Wielka Petle Bieszczadzka, ktora ma ok 144km. Zaczyna sie i konczy w Lesku. Pojechałem na Cisną fajna drogą wzdłuż jakiejś rzeczki. Później na Ustrzyki Górne, tam mała pogawedka z jakimś turystą. Ruszamy dalej z wiatrem do Lutowisk, gdzie był punkt widokowy [zdj]. Krótki odpoczynek i na Ustrzyki D. i znów do Leska. Druga setka już wolniejsza, srednia spadla do 29 i tak juz zostalo do samego końca. Najbardziej dłużyły się kilometry między 380-360. Masakra jakas :P Ok 390km nogi juz chciały odpoczać, zaczeły mnie piec bardziej. Do 390 było calkiem ok, jechalem dosc oszczednie, wiedzialem ze jakbym pojechal jakis podjazd na maxa to pozniej bym musial dzwonic do domu zeby po mnie przyjechali ;) A tak, jechałem na tyle na ile mogłem. Co do wiatrzu, rano zero, pozniej lekko z wiatrem, a ostatnie 130km od Leska aż do domu lekko pod wiatr, co mnie psychicznie wykonczylo :P Ogolnie jestem zadowolony z czasu jazdy, po dobrym posilku, mysle ze cos bym jeszcze ujechal tym tempem bo jakos nie specjalnie sie zywilem na trasie, w sensie ze batoniki + woda. Wody to strasznie poszlo. Teraz na pewno czeka mnie regeneracja i z nadziejami jadą na Wyszehradzki Rajd Kolarski! :) W tym roku juz 2x poprawilem swoj max dystans w 24h, w 2010 zrobilem 223, w tym roku go poprawilem na 270, a dzis na 411;)
Musze cos z tym aparatem zrobic bo do dupy zdj robi (albo fotograf do dupy):P
Foto:
Wiatraki w Rymanowie© BartekO
Początkowe kilometra WPB© BartekO
Na trasie© BartekO
Informacja© BartekO
Serpentynki za Wetlina© BartekO
Krzyzowka na Ustrzyki© BartekO
Bieszczady zapraszają ;)© BartekO
Ustrzyki G© BartekO
Za Ustrzykami G© BartekO
Z punktu widokowego w Lutowiskach© BartekO
San w Sanoku© BartekO
Kategoria Bieszczady, Bez sakw, Ponad 200
Dane wyjazdu:
273.00 km
0.00 km teren
09:57 h
27.44 km/h:
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg:124 ( 63%)
Pion ↑:2240 m
Kalorie: 5011 kcal
Rower:Trek 1.1
Góry, góry..
Poniedziałek, 15 kwietnia 2013 · dodano: 15.04.2013 | Komentarze 12
Tuchów - Grybów - Sącze - Krościenko - Hałuszowa - Łapsze - Trybsz - Białka Tatrz. - Bukowina Tatrz. - Zakopane (przez Głodówkę) - Nowy Targ - Krościenko - Stary SączPobudka o 5:30, po 6 byłem gotowy. W sumie zastanawiałem się czy jechać czy nie, ale pojechłem. Miałem mała paczke dostarczyc w Sączu, bo po weekendzie Pawel zostawil sobie buty pod MTB, a chciał pojeździc w tygodniu. Zawiozłem mu te butu i jazda dalej. Za Sączem zaczęło wychodzić słońce, robiło się ciepło, czyli tak jak zapowiadali. Ubrany byłem dosyć zimowo, bo rano ciepło to nie bylo ;) Wiedziałem, że dzisiaj pobije swój rekord dystansu jednego dnia, więc od początku jechałem ostrożnie. Po 115km wreszcie zobaczyłem szczyty ośnieżonych Tatr, cieszyłem się jak dziecko. Na zjeździe z Hałuszowej mega super widoki. Pogoda nap[rawde dopisała jeśli chodzi o widoczność. Dalej na Niedzicę, Łapsze, Trybsz. Podjazd pod Białkę też z dobrymi widokamo. Z Bukowiny odbiłem na Głodówkę i przez Cyrhle wjechałem do Zakopanego. Pojechałem pod skocznę i już standardową trasą w stronę domu. Jak się okazało dojechałem do Starego Sącza, gdzie ugościła mnie Łapka i wsiadłem w pociąg, dlaczego? Chyba to jest składowa kilku czynników (1. Chyba jeszzcze mało km w tym roku przejechalem = efekt, nogi trochę piekły, może to też przez to, że grałem wczoraj mecz, pełne 90min. 2 Już nie było motywacji (trasa Sacz-Tuchów juz dobrze znana). 3. Trochę zrobiło się późno u łapki byłem po 18.) No nie wiem, myślę, że jednak głównym powodem było to że jeszcze nie jestem gotowy na wyciezki 300+. Nogi zaczely mnie piec od 210km, przy tym, że w drodze powrotnej było cały czas lekko pod wiatr. Może jeszcze problem był w tym, że nie wiem co i jak jeść przy takim dystansie.
Ogólnie wyczieczka udana. Super widoki.
Foto:
Pierwszy widok na Tatry..© BartekO
Widoki ze zjazdu..© BartekO
Niedzica, zamek z zaporą w tle..© BartekO
Panorama z Głodówki..© BartekO
Na tle Tatr..© BartekO
W drodze na Łysą Polanę..© BartekO
Dane wyjazdu:
215.00 km
0.00 km teren
07:34 h
28.41 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max:165 ( 84%)
HR avg:132 ( 67%)
Pion ↑:1740 m
Kalorie: 2600 kcal
Rower:Trek 1.1
Niedzielnie..
Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 1
Pomysł trasy powstał wczoraj jak wracałem z meczu. Sobie mysle: niedziela, ma nie padać, choćby wiało to można pojechać trochę wolniej a dalej. No i ruszyłem z domu o 8:30. Po 30min sms od Wojtka czy będę w Gorlicach na wewnętrznym wyścigu. Ostatecznie do tego nie doszło, wyjechałem za późno, trochę o tym zapomniałem.. No nic. Przed serpentynami w Małastowie bufet, a tam 'kolarze' kupują sobie po browarze, wyglądało na to ze maja jeszcze sporo trasy, podejrzewam ze nie dojechali z nim do domów. Do Bardejova jechało się ok, pokręciłem się trochę po centrum i się zaczęło.. Pod wiatr, 24-27km/h. W twarz wiało do samego domu. Dobrze ze z Krynicy do Grybowa było z górki to dojechałem w miarę.Foto:
Proste przed Konieczna© BartekO
Bardejov© BartekO
Rynek Bardejov© BartekO
Dane wyjazdu:
201.00 km
0.00 km teren
06:35 h
30.53 km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Pion ↑:1750 m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 1.1
17.09.2011
Sobota, 17 września 2011 · dodano: 17.09.2011 | Komentarze 0
Tuchów - Krynica - Muszyna - Tylicz - Krzyżówka - Tuchów + 3 kolka wokol Tuchowa zeby dobic do 200 km./
Dane wyjazdu:
223.33 km
0.00 km teren
09:29 h
23.55 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Pion ↑:1640 m
Kalorie: kcal
Rower:
1.07.10 Wypad na Słowację
Czwartek, 1 lipca 2010 · dodano: 01.07.2010 | Komentarze 1
Wyruszylem kolo 5:30. Trasa zostala zrealizowana w 100%. Z Tuchowa ruszylem na Gorlice, lekko na skróty przez Turze, Moszczenice. Z Gorlic na Konieczna. Na Slowacji ciekawa rzecz, z lekkim wiatrem w plecy przez ok 7-8 km moja predkosc wynosila caly czas w granicach 43-50 km/h ;) Dojechalem do Zborova, gdzie odbilem na Svidnik. Tam zobaczylem muzeum wojenne, upamiętniające zmagania I i II wojny światowej na terenach wschodniej Słowacji. Po czym ruszylem na przejscie graniczne Barwinek. Stamtad na Dukle, Jaslo, Biecz i do Tuchowa. 223 km to do tej pory mój najdluzszy dzienny dystans.Przejscie graniczne w Koniecznej.
Po zapasy ;)
Lekki zjazd.
Przed Svidnikiem.
Skansen.
Miedzy Svidnikiem a Barwinkiem tez byl jakis samolocik ;)
Przejscie graniczne w Barwinku.